content top

Zbigniew Ziobro w Łukowie

Zbigniew Ziobro w Łukowie

Jedna godzinka – tyle trwała wizyta Zbigniewa Ziobry w Łukowie. Niewiele, ale jednocześnie wystarczająco dużo. Konkretnie i na temat – Przyjechałem, żeby namówić Was do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego – zapowiedział na wstępie bez owijania w bawełnę europoseł. Najciekawsze pytanie padło już na początku – ?Dlaczego to nie Pan kandyduje na fotel prezydenta?”. ?Kiedy Pan będzie startował na fotel prezydenta?” – tak to powinno zabrzmieć ;-). Prezydenta Polski, bo wielu polityków obstawia, że były minister sprawiedliwości chce zamienić Brukselę na Kraków. – Prezydentura w Krakowie mogłaby być trampoliną do prezydentury całego kraju – mówił bodaj Tadeusz Cymański. Pożyjemy, zobaczymy. Czasem najbardziej ułożone plany rozsypują się jak domki z kart. Jeszcze rok temu polityczni macherzy od polityki przewidywali, że walka o stanowisko głowy państwa rozegra się między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem. Jakże ich przypuszczenia spaliły na panewce. Jednak nie wykluczali innego scenariusza. Lech Kaczyński wycofa się w ostatniej chwili, a jego miejsce zajmie właśnie Zbigniew Ziobro. Zbigniew Komorowski zostaje kandydatem PO. I to ostatnie się sprawdziło. Jeszcze jeden scenariusz – Jarosław Kaczyński zostaje prezydentem, Ziobro – przewodniczącym Prawa i Sprawiedliwości i premierem. Biorąc pod uwagę rangę i ambicje obecnego europosła – wszystkie opcje są możliwe. W ostatnich wyborach do Europarlamentu zdobył coś ponad 300 tys. głosów. Zdeklasował swoich rywali o kilka długości (Róża Thun zdobyła ledwie 150 tys., reszta zostało na szarym końcu). Ziobro idzie jak burza – w wyborach samorządowych w 2002 poległ w wyścigu o stanowisko prezydenta Krakowa. Nie wszedł do drugiej tury. Rok wcześniej jako poseł zdobył ponad 35 tys. zgłosów. 3 lata później w wyborach parlamentarnych w 2005 r. ponownie uzyskał mandat posła z okręgu krakowskiego. Zdobył 120 tys. głosów. Wzrost liczby głosów za każdym razem jest kilkukrotny. Świetlana polityczna przyszłość. Niedługo się wszystko wyjaśni. Jeśli wróci i wygra w Krakowie – za 5 lat pewnie wystartuje po najważniejsze stanowisko w kraju. Na razie naród stanie przed iście tragicznym wyborem (Kaczyński – Komorowski). Bo tak naprawdę nie ma opcji idealnej. Jest albo, albo. Brzmi banalnie. Ale numer, dopiero zauważyłem, że działa strona łukowskiego...

Czytaj dalej

Homo ludens, czyli Dni Łukowa 2010

Homo ludens, czyli Dni Łukowa 2010

Igrzysk i chleba wołali Rzymianie. A czego żądają łukowianie? Zabawy, ale takiej, która daje wytchnienie, a nie męczy swym nadmiarem. Pomijam już błędy stylistyczne na plakatach. Tak naprawdę są to mało znaczące drobiazgi. Jednak dużo, nie znaczy dobrze. Może nabijanie programu jest poprawne, ale czy potrzebne? Najbardziej pewnie cieszyły się dzieciaki w sobotę. Powiedzmy ci do podstawówki. Bo spędzanie uczniów na jakieś prezentacje szkół to komunistyczne podejście. Ale takiż to los uczniów – większość apeli, występów, przedstawień to nudziarstwo i cudaczne wymysły nauczycieli. Na OSiRze bez zmian Dyrektor OSiR znów się żalił, że ?łatwo krytykować” tzw. wybory miss (żadne wybory, lokalny konkursik). Pewnie, że łatwo. Zbigniew Biaduń nie robi nic, aby ten stan zmienić. Schemat, sztampa, rutyna – czy tego uczą na studiach zarządzania i marketingu, których Jaśnie Oświecony i Wszystkowiedzący Najlepiej Dyrektor, jest absolwentem? ?Dziewczęta tak bardzo wytrwale pracowały i ćwiczyły. To nie tak łatwo zaprezentować się na scenie”. Pewnie, że niełatwo. Szkoda, że dyrektor tę ?łatwość” skutecznie blokuje. Kasting na miss odbył się 10 maja (rozwieszono kilka dni wcześniej jakieś małe i brzydkie plakaciki), a Dni Łukowa 28-30 maja. W szkołach średnich trwają matury, to również czas poprawek i wyciągania ocen. Na przygotowanie wyjść i układów jest raptem 2 i pół tygodnia. Tylko tyle. Wystąpiło 14 dziewcząt. Tylko tyle? Ani to dziwne, ani zaskakujące. Planowanie, organizacja i marketing – to jest najważniejsze. Na pewno tego uczą na studiach zarządzania i marketingu, nawet tych zaocznych. Jak organizacja będzie na przyzwoitym poziomie i główną nagrodą będzie skuter, to się odczepię. Homo politicus Obyło się bez politycznych akcentów. Nachalność i wszechobecność polityki zdążyły już wystarczająco zirytować pewnie każdego. Więc po co dawać powody do kolejnych irytacji i krytyki? Burmistrz Zemło, który przecież będzie startował w najbliższych wyborach, zignorował politykę. Na Dniach Łukowa nie pisnął słówkiem. Nie mamił, nie perorował o programach politycznych, osobach. Zero, nic, null. Przynajmniej oficjalnie. Misie złote i garbate Właściwie z Łukowskimi Niedźwiedziami zawsze są z jakieś problemy. W tym sensie, że zastrzeżenia budzą powody ich wręczenia. Bank Spółdzielczy za 100-lecie istnienia, Hufiec ZHP (100-lecie istnienia), Łuksja (60-lecie), Nowa Gazeta Łukowska (15-lecie), Podstawówka nr 4 (40-lecie). W tym gronie widzę jednego garbatego misia (na bank ;-) ). W sumie nagrody raczej kurtuazyjne. No, ale nie ma tego złego. Przynajmniej redaktor Pasik dodatkowo się zmobilizuje do organizowania ze swoim Towarzystwem jeszcze dłuższych i jeszcze nudniejszych imprez (obchody pamięci ofiar Zbrodni Katyńskiej trwały ponad 3 godziny). Ambasadorowie i Ambasadory Prawdziwym hiciorem były statuetki Ambasadora Łukowa. Pewnie były. W sumie wszystkie zasłużone, bo chodzi o Łuków. I tak nagrodę dostał Jerzy Pytka z Zarządu Dróg Wojewódzkich w Lublinie (pełni obowiązki dyrektora) ?za duży wkład w modernizację, przebudowę i bieżące utrzymanie dróg wojewódzkich na terenie miasta”....

Czytaj dalej

?Czemu, cieniu, odjeżdżasz…

?Czemu, cieniu, odjeżdżasz…

…ręce złamawszy na...

Czytaj dalej

A w Łodzi targi foto video Anno Domini 2010

A w Łodzi targi foto video Anno Domini 2010

XIII Targi Sprzętu Fotograficznego, Filmowego i Video Kolejne targi za nami. 150 firm, 3 hale, dużo ludzi, sprzętu, fotoalbumów, ramek. Mało modelek ;-]. Ale przecież nie ma sensu oceniać imprezy pod kątem ilości darmowych gratisów i modelek. Targi Foto Video (już 13. edycja) są ponoć, jednym z najbardziej liczących się wydarzeń branżowych nie tylko w Polsce, ale i w Europie. To próbują wmówić organizatorzy. Impreza, na którą warto się wybrać, lecz nie ma większego wpływu na ową branżę. W Polsce w szczególności. Ale od początku. Na targi zostałem zaproszony przez Digitalalbum ;-] Jednak zaproszenie odebrałem osobiście, bo miało być wysłane w przesyłce, którą koniec końców odebrałem osobiście. C’est la vie. To był mały pikuś. Wyjechaliśmy kwadrans po 6:00. My, czyli Studio 8, Agraf i ja. Organizatorzy w tym roku wymyślili jakieś śmieszne, niebieskie opaski zamiast kart. Nie można jej zerwać, bo będzie nieważna, hy hy. Targi trwają 3 dni – czyżby organizatorzy myśleli, że przez 3 dni mam niej spać i się kąpać? Nie to, żebym przez 3 kolejne dni wizytował targi, ale to co najmniej dziwny pomysł. Podobne opaski noszą pacjenci w amerykańskich szpitalach psychiatrycznych… Oczywiście, żeby kupić opaskę, trzeba było swoje odstać w kolejce. Ale to już podobno tradycja. Mnie interesowało przede wszystkim możliwość przetestowania obiektywów Sigmy (szerokości ok. 20 mm) i wszelkie kwestie związane z wydrukami, poligrafią, a więc i fotoalbumami. Niby wszystko można zobaczyć na stronach internetowych, ale jednak na targach można się przekonać jak to wygląda, a często okazuje się, że są również inne ?produkty”. Fotoalbumy Standard się podniósł. Często trudno było wyczuć różnicę w wykonaniu pomiędzy konkretnymi firmami. Rok temu można było zaobserwować kolosalną przepaść – zarówno w wykonaniu, jak w prezentowanych zdjęciach. Np. wydruk na papierze metalicznym w ubiegłym roku to było coś absolutnie nowego. Teraz na odwrót. Papier satynowy jest ultra powszechny. Papier metaliczny (perłowy) popularny. Dziwiła mnie oferta niektórych firm, która pokazywała całe fotoalbumy wydrukowane na papierze metalicznym. To dość specjalny papier. Funkcjonuje jak rybie oko w reportażu – jest do zadań specjalnych. Różnice miedzy standardowym papierem błyszczącym czy matowym a metalicznym czy satynowym są do zauważenia już od razu. Lecz nie widzi mi się wykonanie całego fotoalbumu na papierze metalicznym. To świetny papier, ale tylko do niektórych zdjęć (kolorowe i niektóre czarno-białe). Pomijam już kwestie czysto techniczne – wystarczy, że między kartki dostaną się jakieś twarde syfki (piach, wiórki coś takiego), to od razu pojawiają się rysy. Właściwie ich nie widać, tylko pod pewnym kątem, jak pada światło. Summa summarum 2-3 rozkładówki to maksymalne optimum. Znane, markowe fotoalbumy i albumy Barańskiego nie są już tak markowe. Jakość ekstra, ale już nie jest tak ekskluzywnie i dla wybranych, bo konkurencja już tę firmę dogoniła, co...

Czytaj dalej

Dni Łukowa 2009

Dni Łukowa 2009

Trzy dni – tyle trwały Dni Łukowa. Od piątku do niedzieli. Trzy dni tańców, hulanek i swawoli? Broń Boże. Nasi włodarze w tym świętowaniu dbają bardziej o promowanie siebie (prym wiodą burmistrz Zbigniew Zemło i przewodniczący rady Jerzy Kamiński). Bo trudno powiedzieć, żeby czytanie bajek przy fontannie, przegląd orkiestr dętych, msza św. przy pomniku Jana Pawła II, jakieś debaty przyciągały większe zainteresowanie niż setkę ludzi. Pewnie wychodzą z założenia, że setkę to oni wolą wypić w domu, a nie biesiadować na sobotniej biesiadzie, gdzie piwo sprzedają po 5 zł (Królewskie czy Warka – oba niedobre). Od wielu lat to samo. Dni Łukowa są potrzebne, łukowianie je lubią, ale zawodzi kreatywność. Ilość ważniejsza niż jakość. Po co pompować Dni Łukowa zwietrzałym i tym samym powietrzem rok w rok. 7 godzin niedzielnej gali przy fontannie? Niezliczone ilości artystów, zespołów ludowych i nie tylko oraz tancerzy. Impreza, na którą pójść wypada, a nie taka, że się chce. Aha, wręczono też Łukowskie Złote Niedźwiedzie. Idea nagród zacna i godna uwagi. Głównym warunkiem otrzymania misia jest albo rocznica, albo jubileusz, albo staż, albo ?lecie” istnienia. Takie kurtuazyjne uhonorowanie. Konkretnego uzasadnienia raczej nie ma, trzeba się samemu domyślać. Szczególnie polityczne podlizywanie widać przed wyborami. Radny Leonard Baranowski dostał misia pewnie za ?Panie burmistrzu, ja nie wiem, ale…”. A radny Jan Wrzosek czy przewodniczący Jerzy Kamiński? Albo Bogusław Jazurek. Wszyscy radni koalicyjni z tego samego obozu. Najmocniejszym punktem był jednak Paweł Kukiz z Piersiami. Wydział promocji łukowskiego magistratu ma nosa do trafnych wyborów w przypadku doboru muzyków. To się...

Czytaj dalej

Warsztaty repoglamour

Warsztaty repoglamour

Warsztaty fotografii ślubnej repoglamour Wielu ma wątpliwości czy warto. Idea warsztatów do nas dopiero dociera. Na Zachodzie jest to jeden ze sposobów zarabiania przez fotografów pieniędzy. Kalina i Adam otwarcie twierdzą, że to „szkoła, biznes i przedsięwzięcie”, „że dobry nauczyciel nauczy się więcej od swojego studenta, iż ten od niego” i „że ubierając intuicje w słowa nadajemy im nowy wymiar i wiedza, którą mamy, coraz mocniej rezonuje”. Brzmi to trochę, jak formułki czy cytaty filozofów, ale oboje nie afiszują się z tą wiedzą, której nauczyli się do dobrych studentów (skoro osiągnęło się już niemal wszystko…). Warsztaty to dzielenie się zdobytą wiedzą i doświadczeniem. I ma to być w zamierzeniu korzyścią obustronną. Ale czy jest – ciężko zweryfikować. Anyway. Adam Trzcionka uważa, że „mamy organizacyjne braki, głowy w chmurach, jest w tym sporo żywiołu. […] Jesteśmy niewyrachowani i autentyczni. Jąkamy się, przewracamy kubki z herbatą i mamy zwiechy”. A my za to zapłaciliśmy 1600 zł (obecnie 1700) ??]. Przygoda i żywioł to się skończyły po pierwszych edycjach. To pierwsze uniesienie – zmieniło się w rutynę, szczególnie gdy czytam na forum o katarze kaliny, który skutecznie potrafi nadszarpnąć markę warsztatów. No, ale od najlepszych na świecie fotografów oczekuje się profesjonalizmu na najwyższym poziomie. Było warto. Relacje i informacje także na blogach prowadzących: Matki Teresy polskiego weddingu, czyli Anny Ciesielskiej, Adama Trzcionki. U kaliny jeden z postów to bank linków do stron innych uczestników. Niestety, ale wiele nie działa i nie ma wszystkich. Najważniejsza jest chyba transformacja świadomości fotograficznej. Każdy ma ją rozwiniętą w mniejszym lub większym stopniu (bez względu czy fotograf czy nie). Warsztaty repoglamour obracają ją o 180 stopni, 270 czy 360. Mogą nie obrócić w ogóle lub raptem o 90. A chodzi o to, żeby to, co robimy (jako fotografowie ślubni przede wszystkim) miało sens. Żeby odpowiedzieć przy okazji na proste pytania, choćby co fotografujemy i dlaczego to robimy. Ale nie ma gotowych recept, niektóre drogi trzeba odnaleźć samemu. Warsztaty są trochę takimi ścieżkami na skróty. Banał, ale nader trafny. Czy ktoś to jeszcze czyta, hę? Ostatnio usłyszałem od znajomego fotografa, że ?Jeszcze z repoglamour wyrośniesz”. Zaśmiałem się w duchu, ale nieironicznie. Miałem powody, bardzo wiele powodów. Żeby być dobrym fotografem, nie trzeba mieć 20 lat doświadczenia, wystarczą 2. Założone cele osiągnąłem, jak będzie w przyszłości – zobaczymy. Repoglamour to nie jest jakaś formułka czy styl fotografii ślubnej (reportaż glamour, chociaż mówi się o stylu repoglamour, ale w innym sensie itp.). To nie gotowiec, przepis, ściąga. Warsztaty repoglamour funkcjonują raczej w potencjalności przemiany świadomości fotograficznej. In plus. Nie zgodzę się też, że ?warsztaty są dla każdego” (fotografa), jak twierdzą niektórzy (kalina, adam) czy wojtek królik. Pisałem o tym na forum repoglamour. Twierdzenie, że ?zdecydowanie...

Czytaj dalej
content top