
Trzy dni – tyle trwały Dni Łukowa. Od piątku do niedzieli. Trzy dni tańców, hulanek i swawoli? Broń Boże. Nasi włodarze w tym świętowaniu dbają bardziej o promowanie siebie (prym wiodą burmistrz Zbigniew Zemło i przewodniczący rady Jerzy Kamiński). Bo trudno powiedzieć, żeby czytanie bajek przy fontannie, przegląd orkiestr dętych, msza św. przy pomniku Jana Pawła II, jakieś debaty przyciągały większe zainteresowanie niż setkę ludzi. Pewnie wychodzą z założenia, że setkę to oni wolą wypić w domu, a nie biesiadować na sobotniej biesiadzie, gdzie piwo sprzedają po 5 zł (Królewskie czy Warka – oba niedobre). Od wielu lat to samo. Dni Łukowa są potrzebne, łukowianie je lubią, ale zawodzi kreatywność. Ilość ważniejsza niż jakość. Po co pompować Dni Łukowa zwietrzałym i tym samym powietrzem rok w rok. 7 godzin niedzielnej gali przy fontannie? Niezliczone ilości artystów, zespołów ludowych i nie tylko oraz tancerzy. Impreza, na którą pójść wypada, a nie taka, że się chce. Aha, wręczono też Łukowskie Złote Niedźwiedzie. Idea nagród zacna i godna uwagi. Głównym warunkiem otrzymania misia jest albo rocznica, albo jubileusz, albo staż, albo ?lecie” istnienia. Takie kurtuazyjne uhonorowanie. Konkretnego uzasadnienia raczej nie ma, trzeba się samemu domyślać. Szczególnie polityczne podlizywanie widać przed wyborami. Radny Leonard Baranowski dostał misia pewnie za ?Panie burmistrzu, ja nie wiem, ale…”. A radny Jan Wrzosek czy przewodniczący Jerzy Kamiński? Albo Bogusław Jazurek. Wszyscy radni koalicyjni z tego samego obozu. Najmocniejszym punktem był jednak Paweł Kukiz z Piersiami. Wydział promocji łukowskiego magistratu ma nosa do trafnych wyborów w przypadku doboru muzyków. To się...
Czytaj dalej