Warsztaty fotografii ślubnej repoglamour
Wielu ma wątpliwości czy warto. Idea warsztatów do nas dopiero dociera. Na Zachodzie jest to jeden ze sposobów zarabiania przez fotografów pieniędzy. Kalina i Adam otwarcie twierdzą, że to „szkoła, biznes i przedsięwzięcie”, „że dobry nauczyciel nauczy się więcej od swojego studenta, iż ten od niego” i „że ubierając intuicje w słowa nadajemy im nowy wymiar i wiedza, którą mamy, coraz mocniej rezonuje”. Brzmi to trochę, jak formułki czy cytaty filozofów, ale oboje nie afiszują się z tą wiedzą, której nauczyli się do dobrych studentów (skoro osiągnęło się już niemal wszystko…). Warsztaty to dzielenie się zdobytą wiedzą i doświadczeniem. I ma to być w zamierzeniu korzyścią obustronną. Ale czy jest – ciężko zweryfikować. Anyway.
Adam Trzcionka uważa, że „mamy organizacyjne braki, głowy w chmurach, jest w tym sporo żywiołu. […] Jesteśmy niewyrachowani i autentyczni. Jąkamy się, przewracamy kubki z herbatą i mamy zwiechy”. A my za to zapłaciliśmy 1600 zł (obecnie 1700) ??]. Przygoda i żywioł to się skończyły po pierwszych edycjach. To pierwsze uniesienie – zmieniło się w rutynę, szczególnie gdy czytam na forum o katarze kaliny, który skutecznie potrafi nadszarpnąć markę warsztatów. No, ale od najlepszych na świecie fotografów oczekuje się profesjonalizmu na najwyższym poziomie.
Było warto.
Relacje i informacje także na blogach prowadzących: Matki Teresy polskiego weddingu, czyli Anny Ciesielskiej, Adama Trzcionki. U kaliny jeden z postów to bank linków do stron innych uczestników. Niestety, ale wiele nie działa i nie ma wszystkich.
Najważniejsza jest chyba transformacja świadomości fotograficznej. Każdy ma ją rozwiniętą w mniejszym lub większym stopniu (bez względu czy fotograf czy nie). Warsztaty repoglamour obracają ją o 180 stopni, 270 czy 360. Mogą nie obrócić w ogóle lub raptem o 90. A chodzi o to, żeby to, co robimy (jako fotografowie ślubni przede wszystkim) miało sens. Żeby odpowiedzieć przy okazji na proste pytania, choćby co fotografujemy i dlaczego to robimy. Ale nie ma gotowych recept, niektóre drogi trzeba odnaleźć samemu. Warsztaty są trochę takimi ścieżkami na skróty. Banał, ale nader trafny.
Czy ktoś to jeszcze czyta, hę?
Ostatnio usłyszałem od znajomego fotografa, że ?Jeszcze z repoglamour wyrośniesz”. Zaśmiałem się w duchu, ale nieironicznie. Miałem powody, bardzo wiele powodów. Żeby być dobrym fotografem, nie trzeba mieć 20 lat doświadczenia, wystarczą 2. Założone cele osiągnąłem, jak będzie w przyszłości – zobaczymy.
Repoglamour to nie jest jakaś formułka czy styl fotografii ślubnej (reportaż glamour, chociaż mówi się o stylu repoglamour, ale w innym sensie itp.). To nie gotowiec, przepis, ściąga. Warsztaty repoglamour funkcjonują raczej w potencjalności przemiany świadomości fotograficznej. In plus.
Nie zgodzę się też, że ?warsztaty są dla każdego” (fotografa), jak twierdzą niektórzy (kalina, adam) czy wojtek królik. Pisałem o tym na forum repoglamour.
Twierdzenie, że ?zdecydowanie dla wszystkich” jest mocno naciągane. Jeśli ktoś tak uważa, to deprecjonuje przedsięwzięcie warsztatów do kursu na wózki widłowe. Jest w tym odrobina przesady, ale tak uważam.
Poza tym decyzja o udziale w takim przedsięwzięciu też wypływa ze świadomości fotograficznej.
I tak ważniejsze jest, co chce się potem z tą wiedzą zrobić i czy przełoży się to na efekty. Zmiany, które nastąpią po warsztatach funkcjonują bardziej w świadomości (bycia fotografem i podejścia do fotografii). Przynajmniej na początku, dopiero później jest obróbka (która też wynika z wiedzy i świadomości, hy hy).
Co do programu, który był z edycji na edycję wzbogacany, powinien znaleźć się w nim 1 punkt. Eksplikacja, ocena i krytyka fotografii. „Krytyka zdjęcia jest trudniejsza od jego zrobienia” stwierdziła gdzieś na forum kalina. Skoro tak, to punkt powinien być zagwarantowany programowo. Dzięki temu doświadczeni, świadomi fotografowie nie będą ograniczać się do lakonicznych opinii i oceny zdjęć (?fajnie”, „super”, „ładne” itd.). A jeszcze inni przestaną odbywać wycieczki personalne. Dużo było o „szacunku” na warsztatach.
Pozdrowienia i wielkie dzięki dla Wiktorii i Remigiusza. Dzielnie stawali, a zła się nieulękli. No to jadziem z tym koksem ??).
Zaczynamy od teksturkowania (Layer, Multiply, Brush…).
Standardowe robótki i „podrabianie” kaliny. CEP & Film Grain… Symulacja na widok „zza szybki”.
Trochę backstage’u. BW -> Nik Color Efex -> Tonal Contrast, wychodzi coś jak HDR/Machinery. Dobrze działa na różne pstrokate, szczegółowe tła – mury pną się do góry, a ściany mają szyk wyostrzany ;-). First photo z tego backstage’owego setu – > Mistrz Niedźwiedź przyświeca yervantówką alias kalinówką królowej Wiktorii (wicie, rozumicie „Król Karol kupił królowej Karolinie…”). Yervantówka to mała lampka na miniwysięgniku. Yervant doświetla nią swoje plenery. To światło stałe! Ma jedną wadę – wymóg posiadania asystenta tudzież asystentki…