XIII Targi Sprzętu Fotograficznego, Filmowego i Video
Kolejne targi za nami. 150 firm, 3 hale, dużo ludzi, sprzętu, fotoalbumów, ramek. Mało modelek ;-]. Ale przecież nie ma sensu oceniać imprezy pod kątem ilości darmowych gratisów i modelek.
Targi Foto Video (już 13. edycja) są ponoć, jednym z najbardziej liczących się wydarzeń branżowych nie tylko w Polsce, ale i w Europie. To próbują wmówić organizatorzy. Impreza, na którą warto się wybrać, lecz nie ma większego wpływu na ową branżę. W Polsce w szczególności.
Ale od początku. Na targi zostałem zaproszony przez Digitalalbum ;-] Jednak zaproszenie odebrałem osobiście, bo miało być wysłane w przesyłce, którą koniec końców odebrałem osobiście. C’est la vie. To był mały pikuś.
Wyjechaliśmy kwadrans po 6:00. My, czyli Studio 8, Agraf i ja.
Organizatorzy w tym roku wymyślili jakieś śmieszne, niebieskie opaski zamiast kart. Nie można jej zerwać, bo będzie nieważna, hy hy. Targi trwają 3 dni – czyżby organizatorzy myśleli, że przez 3 dni mam niej spać i się kąpać? Nie to, żebym przez 3 kolejne dni wizytował targi, ale to co najmniej dziwny pomysł. Podobne opaski noszą pacjenci w amerykańskich szpitalach psychiatrycznych… Oczywiście, żeby kupić opaskę, trzeba było swoje odstać w kolejce. Ale to już podobno tradycja.
Mnie interesowało przede wszystkim możliwość przetestowania obiektywów Sigmy (szerokości ok. 20 mm) i wszelkie kwestie związane z wydrukami, poligrafią, a więc i fotoalbumami. Niby wszystko można zobaczyć na stronach internetowych, ale jednak na targach można się przekonać jak to wygląda, a często okazuje się, że są również inne ?produkty”.
Fotoalbumy
Standard się podniósł. Często trudno było wyczuć różnicę w wykonaniu pomiędzy konkretnymi firmami. Rok temu można było zaobserwować kolosalną przepaść – zarówno w wykonaniu, jak w prezentowanych zdjęciach. Np. wydruk na papierze metalicznym w ubiegłym roku to było coś absolutnie nowego. Teraz na odwrót. Papier satynowy jest ultra powszechny. Papier metaliczny (perłowy) popularny. Dziwiła mnie oferta niektórych firm, która pokazywała całe fotoalbumy wydrukowane na papierze metalicznym. To dość specjalny papier. Funkcjonuje jak rybie oko w reportażu – jest do zadań specjalnych. Różnice miedzy standardowym papierem błyszczącym czy matowym a metalicznym czy satynowym są do zauważenia już od razu. Lecz nie widzi mi się wykonanie całego fotoalbumu na papierze metalicznym. To świetny papier, ale tylko do niektórych zdjęć (kolorowe i niektóre czarno-białe). Pomijam już kwestie czysto techniczne – wystarczy, że między kartki dostaną się jakieś twarde syfki (piach, wiórki coś takiego), to od razu pojawiają się rysy. Właściwie ich nie widać, tylko pod pewnym kątem, jak pada światło. Summa summarum 2-3 rozkładówki to maksymalne optimum.
Znane, markowe fotoalbumy i albumy Barańskiego nie są już tak markowe. Jakość ekstra, ale już nie jest tak ekskluzywnie i dla wybranych, bo konkurencja już tę firmę dogoniła, co było widać. Tradycyjne albumy – jak sądzę – niedługo odejdą w zapomnienie i staną się tym, czym aparaty analogowe w erze cyfrowej – niszą, niekoniecznie ekskluzywną. Fotoalbumy mają zdecydowanie więcej zalet – główną jest właściwie nieograniczona możliwość w projektowaniu i formatach zdjęć (fotoalbum nie musi się przejmować, że zdjęcia będą tylko 10×15, 13×18, 15×21 czy 20×30;, można ?złożyć” dowolny format, łącznie z kwadratami; nie trzeba tłumaczyć, że można składać fotoalbumy bardziej skupiając się na historii i fotoreportażu, który ją przedstawia, nie przejmując się ograniczeniami formatów). No, ale wrażenie jest – fotoalbum 30×30 czy nawet 30×45 cm w drewnianych okładkach (mahoń, orzech itd.), ekoskórach i skórach naturalnych wygląda przyzwoicie, elegancko i solidnie. I taki jest. Dodatkowo dochodzą dodatki – ceramiczne i metalowe (stare srebro, patynowany mosiądz) okienka na okładce, przeszycia, przetłoczenia, opakowania, walizki. Naprawdę ładne i porządne księgi. Nie zawsze drogie, zależy od ilości kart (jeśli chodzi o pamiątkę na całe życie, to nie warto być małostkowym). Efekt nieco psują pozostałości po erze tandety i kiczu, np. jakieś oklepane wzory tłoczeń na okładkach – serduszka, obrączki, megapowszechne teksty typu ?Nasz Ślub” (oczywiście czcionką ozdobną). Niby duperel, ale jak ktoś jest przewrażliwiony na tym punkcie, to go razi.
Najlepszefoto.pl. To stoisko było świetne do pokazania, że to są targi foto-video, lecz organizatorzy zignorowali trochę jakże ważny, branżowy aspekt, czyli oświetlenie. Gdzieniegdzie było ciemno i półmrocznie, a miejscami mieszane światło produkowało fotograficzne koszmarki. Najlepszefoto.pl jest także znaną i uznaną marką. Jakość gwarantowana i wysoka, ale udało mi się przypadkiem odkleić grzbiet prezentowanego fotoalbumu [małe wyjaśnienie, bo dzwonili z Najlepszefoto.pl ;-]. To odklejenie nie było specjalne i zdarzyły mi się takie 2 przypadki, nie tylko na tym stoisku. Jest to sprawa typowo techniczna, ostatnia rozkładówka lekko odeszła od okładki, lecz było to spowodowane nierównym podłożem – prawa część fotoalbumu była niżej niż lewa. Poza tym, jak masowo przegląda się fotoalbum i przechodzi on przez setki rąk, gdzie działają różne siły, to w efekcie coś w końcu musi puścić. Fotoalbumy ślubne raczej są używane w mniejszym stopniu i z większym namaszczeniem]. Mieli też ?modelkę”. W sumie nie wiadomo po co. Stylizowana na jakąś Ewę z Partii Zielonych. Gdyby nie ta ciemna karnacja, jak po zbyt mocnej solarce, byłoby okey. Jednak razem z nierównomiernym i agresywnym światłem efekty na zdjęciach nie były zbyt ciekawe. Poniżej hala targów, Studio 8 & Agraf. Oczywiście niektóre zdjęcia wyciągane tonalnie i kontrastowo (takie wyciąganie lubię i jest to silniejsze ode mnie).
Digitalalbum.pl. Jedni z najlepszych. I więcej pisać nie trzeba. Po prostu to fakt autentyczny ;-). Zapomniałem kupić nowy wzornik. Są w nim wszystkie okładki i porównanie papieru metalicznego z satynowym. Ale już wkrótce będę miał.
Kserkop. Z tą krakowską firmą współpracowałem w zeszłym roku. Byli skuteczni w sabotowaniu moich zleceń poligraficznych. Rozstaliśmy się bez żalu. Z tego, co mówił manager, nastały jakieś zmiany. Jest system do logowania i formularze zamówienia. Być może, raczej już nie będę miał okazji się przekonać, chociaż kto wie. Mieli fajny fotoalbum na papierze metalicznym z panną młodą, moją ?sąsiadką” z bloku z naprzeciwka ;-). Jaki ten świat mały.
Po tym opisie targowej peregrynacji czas na hicior. Fotoalbumy 3D. Jedna z niewielu nowinek na targach. Fotoalbum drukowany jest na papierze fotograficznym, a kartki naklejane na plexi o grubości 0,5 mm. Całość składana jest ręcznie. Zdjęcie na okładce jest dodatkowo laminowane jakimś ?ochraniaczem”. Żeby zobaczyć efekt 3D trzeba oglądać fotoalbum w specjalnych okularach (jak w kinie). Efekt szczególnie jest widoczny na zdjęciach z wyraźnie oddzielnym tłem (rozmycie) czy planami. Np. przy zdjęciach z białym, czarnym czy w ogóle jednolitym tłem nic nie widać. Oczywiście wykonanie całego fotoalbumu w taki sposób nie zawsze ma sens. Zależy od zdjęć. Fotoalbumy wykonuje jakaś szczecińska firma.
Jak przechodziliśmy obok stoisk na piętrze mignęła mi firma Imagination Studio. Absolutnie nie polecam. Oni składają fotoalbumy, ale korzystają z tandeciarskich szablonów i układów – jakieś serduszkowo-obrączkowe motywy i burdelowo-welurowe kolory. Cytat z ulotki: ?Czy brakuje Państu [literówka] czasu, aby podejść indywidualnie do każdego projektu? Jeżeli licz się dla Państwa: – szybkość i terminowość, dokładność wykonania, – indywidualizum…”. Trochę to paradoksalne – skoro nie mam czasu na indywidualne podejście, to jak mam liczyć na indywidualizm”.
Fenix -> stylizacja na retro, ale dość wyrazista – zdjęcia się postarza poprzez charakterystyczną sepię o bardzo wysokim kontraście. Coś jak wielokrotny, przyciemniany i rozjaśniany duplex. Potem drukują to na także stylizowanym starym papierze (ale ma złote obrzeża drukowane na gorąco…) i wsadzany w stare ramki – ogromny wybór – z kornikami lub bez ;-). Oczywiście o wydruku próbnym można było pomarzyć – od razu zrobiła się kolejka, a zdjęcie opracowywali w ok. pół godziny.
Robili taką sepię, ale o podwyższonym kontraście. To retro czy ?postarzanie” zdjęć to niezła alternatywa dla fotografii studyjnej (tło w gwiazdki czy badziewne kolumienki itp.). Ładnie to współgra, bo sepię stosowano do tonowania odbitek, aby zwiększyć ich trwałość. Chemia robi swoje. Coś jak impregnacja drewna, aby je zabezpieczyć przed wilgocią i kornikami ;-]. Tyle tylko, że Feniks symuluje to cyfrowo. Przecież nie będzie moczył zdjęć w roztworze heksacyjanożelazianu potasu, a potem w siarczku sodu, który wytrąca w zaciemnionych partiach siarczek srebra.
Dodatkowo tło jest usuwane i rozmywane. Tak na szybciora spróbowałem, jak to się robi ;-). Zdjęcie z katalogu -> Asystentka z Fotonu -> Sepia -> Dodanie ramki ze stuletniego drewna ;-). Wziąłem minikatalog z płytą CD. Jest na niej wszystko, prócz gotowych akcji do Photoshopa ;-).
Fotografia
Muszę o tym wspomnieć. Na targach przeprowadzano konkurs o Medal Targów Film Video Foto (w formie statuetek, ha ha). 60 różnych produktów (43 w dziale foto i 17 w dziale video), zgłoszonych przez wystawców, oceniały 2 gremia jury. Trochę przypomina to klepanie się po pupkach i pleckach. W jury zasiadają ludzie z firm, które albo się na targach wystawiają, albo współpracują, albo mają patronat medialny. Bardziej to kurtuazyjne, ale taka nagroda nie jest wiele warta. Kto siedzi w branży, ten wie. I tak. np. wyróżnienia dostali: Medikon (dystrybutor Ilforda -> ktoś z nich był wystawcą) – nagroda za dwustronny papier fotograficzny do drukarek atramentowych), Samsung za lustrzankę NX10 – tyle tylko, że tej lustrzanki NIE BYŁO na ich stoisku, Sony – za alfę 550, Millroy (dystrybutora Leica) – za aparat Leica S2 i inni wystawcy, he he.
Kilka firm, m.in. Panasonic zaprezentowało kilka swoich najnowszych produktów. Były i warsztaty, i pokazy. W przypadku warsztatów prowadzili je znani i szanowani fotografowie, reżyserzy, specjaliści. Nieczęsto ich dokonania były dłuższe niż sam program wystąpienia ;-).
Nie było stoisk Nikona, Olympusa, Pentaksa. Pojawił się za to Canon, Panasonic, Casio, wspomniana Leica. Ci ostatni to wystawili jedno z najdroższych stoisk – jakiś wielki parasol paraboliczny ProPhoto z porządnymi lampami. Czasze paraboliczne kosztują po kilka tysięcy euro. Poza tym po halach wędrowała ?bokserka”, która rozdawała ulotki.
Pod nią – najlepsza asystentka na targach – gorący ogień, żywioł energii, kontaktowa i komunikatywna, zwariowana Marta. Firma, którą ?reklamowała” zajmuje się wystrojem i tapetami (coś w tym stylu).
Lowerpro ? producent toreb, plecaków do sprzętu fotograficznego. Normalnie jak w kawale -> [- Babciu opowiedz mi bajeczkę – prosi Jasio. ?Za górami, za lasami stała sobie chatka, a w niej same dziwy”. – Babciu to nie była chatka tylko burdel! – krzyczy Jasio]. Było można kupić torbę, lecz nie było warto. Dlaczego? Torba w Lowerpro kosztowała ok. 4 stówki, lecz taka sama na piętrze (firma FotoZoom, dystrybutor i przedstawiciel Lowerpro) już tylko 250. Z tego co wiem, to jeszcze 2-3 lata temu na targach były ceny hurtowe. Teraz zrobiła się z tego galeria handlowa dla mało świadomych klientów-frajerów, których trzeba doić jak krowy.
Sigma
Jak co roku – pierwszorzędnie. W tym roku wypożyczenie obiektywów ?kosztowało” co łaska, ale pieniądze zostaną przekazane na leczenie chorego dziecka. Zacna i godna uwagi inicjatywa.
Sigma przygotowała też ?obiekt”, na którym można było szkła testować. Zorganizowali quasi-plan filmowy wraz z modelami i aktorami, którzy odgrywali scenki ze starych filmów (lata 50-te). Była np. modelka przestylizowana w Marylin Monroe. Trochę wtórne, ale w porównaniu do innych – na spory plus. W przejściach między halami wystawa aktów, czyli „Inspirująca nagość”. Zdjęcia zaprezentowali użytkownicy serwisu swiatobrazu.pl, m.in. Bartosz Gąsiorek, Maciej Bagiński, Dariusz Langrzyk czy Bitch von Kicz.
Samsung
Największa porażka. NIC, ZERO, NULL, DNO. Żadnej lustrzanki, gratisów, ulotek, daremne kompakciki, których było pełno wszędzie. Były 3 modelki – dwie chodziły i pozowały w parze, jedna oddzielnie. Ta ostatnia była najbardziej irytująca. Zblazowana panna, która ograniczała się do bezsensownego siedzenia i przekładania nogi na nogę. Musiała uważać, żeby nie pokazać upskirta, bo sukieneczka była za krótka. Jakiekolwiek próby kontaktu i namówienia jej na zdjęcia z chociażby wyraźniejszym uśmiechem czy pozą – spełzały na niczym. Najlepsze jest to, że lustrzanka NX1o dostała medal, ale nie było jej na targach. Chwalą się, że ma ?CMOSa? [cropowanego], który „odtwarza bogactwo naturalnych kolorów, a także zapewnia wyraźne obrazy”, ?otrzymujesz to, co widzisz”, ?usuwanie pyłków i system czyszczenia matrycy” i inne bajki. Fantastycznie, wspaniale, cudownie, ale dlaczego nie było na targach ani jednej sztuki. Jaja jakieś. Przynajmniej obsługa nadrabiała tym, że była miła. Mały update: po zdjęciach widzę, że jednak jakaś lustrzanka była, o ile to coś małego to lutrzanka.
Sony
Jedno z najlepszych stoisk. Właściwie cały sprzęt do wyboru – chyba wszystkie lustrzanki i obiektywy. Miła obsługa i dwie modelki, do których nie można było się dopchać. Rafał Patyra jako smaczek. Był też ten stary konferansjer, co rok temu. Jakiś dziwny gościu. Produkuje się o zdjęciach i ciągle podkreśla, że jest przeciwnikiem Photoshopa i nie lubi mielić programami zdjęć. Nagle tekst w rodzaju: ?Zatrzymam się przy tym zdjęciu, bo jest ono bardzo ważne [coś tam coś tam, ble ble ble – ogólnie, że artystyczne i wspaniałe]”. I tekst: „Było dość intensywnie opracowywane w PS, aby…”.
Attention, Achtung, ????????! Teraz krótki, ale czuły teskt o ziarnie i szumie.
Oczy me, tak bardzo pragną czułości
Sony Alfa 900, ISO 6400, obiektyw 50 1.4.
Czytałem ostatnio, że ?każdy porządny i profesjonalny fotograf ślubny wie, co to są szumy i jak ich unikać”. Zasada prosta – im większa czułość, tym większy szum tzw. ziarno. Ale jeśli kadr jest odpowiednio naświetlony, to nawet na wyższych czułościach szumu za bardzo nie widać.
Alfa ma maksymalną czułość 6400, ale pewnie można zwiększyć je programowo w jakimś sofcie. Takież dobrodziejstwa ery cyfrowej – aparaty operują czułościami, o jakich nie śniło się w czasach analoga. A Alfa pod tym względem się nie wybija, bo ISO 6400 to właściwie standard. Jest dostępny w większości sprzętów. Ciekawiej się robi, gdy można podbić programowo, np. taki Nikon D3 – do 25600. Anyway.
Cyfra nie uniezależnia od światła (czy jakoś tak, ma to brzmieć fotofilozoficznie…). Wysokoczułe filmy srebrowe z widocznym dużym ziarnem mogą przyprawić o zgrzytanie zębów. Wysokie czułości w cyfrówkach podobnie. Mogą, ale muszą.
Czytając fora, można odnieść wrażenie, że większość fotografujących stara się unikać ziarna jak ognia. Właściwie to non stop przewijają się w wypowiedziach słowa klucze – ostrość, szum, kadr. Brzmi to jak złowieszcza mantra, bo można wysnuć wniosek, że zdjęcie musi być doskonałe technicznie. Tere fere. Wystarczy przejrzeć World Press Photo – roi się w nim od zdjęć nieostrych i zaszumionych. A przecież to reporterka na najwyższym poziomie. Mówiąc o doskonałości należałoby raczej zwrócić uwagę na odpowiednie zbalansowanie strony technicznej z merytoryczną. Jak podsumował to Adam Trzcionka – ?obróbka to sprawa trzeciorzędna – zdjęcia są albo dobre, albo poprawne, albo marne„. Nuda veritas.
Zdjęcie jastrzębia nie było robione Alfą 900 (jest podciągnięte softem i wyszedł HDR, ale nie mogłem się powstrzymać…), ale wpisuje się w moro i arafatkę ??). Zdjęcia są delikatnie rozjaśniane (Fill Light), aby uwidocznić szumy. Po zmniejszeniu rozmiarów szum znika, jak bańka mydlana. Nie zawsze, ale jednak.
Ha! Kiedyś analogowcy głowili się i trudzili nad odpowiednim wywoływaczem, jego rozcieńczeniem, temperaturą czy wreszcie nad samym filmem. Wszystko po to, aby nie uświadczyć na odbitce ziarna.
Po digitalizacji jest podobnie – zaszumione zdjęcia mieli się softem (Noise Ninja, Neat Image). Po co? Ziarno jest dobre ;-). I nie mowa tu o niedzielnym, katolickim programie. Dzięki temu jedynemu w swoim rodzaju ?mięsu fotograficznemu” można dodać zdjęciu szlachetności ;-). Można tłumaczyć, że fotografię zrobiliśmy specjalnie, dla zamierzonego efektu artystycznego. Jak to piknie brzmi! Analogowcy mają łatwiej – mogą mówić, że wykonali odbitkę w prawdziwie szlachetnej technice i nadal żywej. A szum – składający się z drobinek srebra dodaje zdjęciu dostojności i artyzmu. Ziarno to czuły dotyk szumu ;-). A kilka kadrów w całym fotoreportażu dodaje smaczku i zwiększa dynamikę (to samo tyczy się detali, portretów, akcji – chodzi o to, żeby wszystko fajnie zagrało i ułożyło się w opowieść).
Ale ziarno ziarnu nierówne. W zależności od filmu odbitki mogą wyjść jak papier ścierny, albo małe, gładziutkie i piękne. Trzeba do niego dorosnąć (jak do repoglamouru, ha ha) – delikatny szumik, który nie odwraca uwagi, nie przeszkadza w odbiorze. Ach, nowy obiekt pożądania digitalowców. Ziarno z czegoś niepożądanego stało się szlachetne, a wręcz pożądane. Niektórzy, jak Wojtek Marzec robią z tego swój znak rozpoznawczy ;-) (chociaż ostatnio jakby złagodniał i wygładził swoje szorstkości i chropowatości na zdjęciach). Nie jest błędem to, co jest świadome. Jak uda nam się ?wady? przerobić na zalety, możemy powiedzieć o sobie – ?Jestem profi” (z przymrużeniem oka lub nie…).
Ale właściwie była mowa o Sony, czyli ?Niech zamilknie ten, kto się boi czułości„. Hmm, RAWy mają 36 megapikseli, JPG tyle samo. Przemielenie kilku sztuk zajmuje całkiem sporo czasu. Kilka spostrzeżeń – dotyczą nie tylko Alfy 900. Jeśli partie zdjęcia są niedoświetlone, szum jest bardziej widoczny. Im lepsze światło, tym szum mniej widoczny. Konwersja na skalę szarości sprawia, że dostajemy analogową świetną symulację, czad! Bardzo ładny i przyjemny dla oka szum, który dodaje wyrazistości, lekkiej chropowatości, szorstkości. Ale delikatnej ;-). Ba, powiększenie ziarna sprawia niby obniżenie rozdzielczości, przez co zdjęcie jest mniej szczegółowe. Jednak jak szum będzie delikatny, to wizualnie szczegółów będzie więcej (ziarno niekorzystnie wpływa na szczegóły, lecz paradoksalnie zdjęcia bogate w detale mogą wyglądać lepiej przy wysokich czułościach. Cyfrowe ziarno jest najłatwiejsze do zauważenia na gładkich powierzchniach i częściach jednobarwnych. Kolor dzięki ziarnu przestaje być jednorodny i transformuje się w wiele kolorowych punkcików).
W przypadku Roberta Patyry widać charakterystyczną, dość gęstą, kolorową (colorową!) kaszkę. Zasnuwa ona zdjęcie, eliminuje szczegóły. Zdjęcie wygląda jak obraz w kiepsko dostrojonym telewizorze. I o to chodzi. Świetnie to współgra z jego pracą w telewizji ;-]. Szkoda, że nie wypróbowałem innych zakresów. Kilka zdjęć z różnym ISO to byłoby już coś.
Mateusz Damięcki też był
Przed wejściem stał terenowy mercedes oblepiony plakatami sponsorów. To nim Damięcki wyprawił się na Syberię do Magadanu. Z nim wyruszyli: nawigator, inżynier-mechanik, tłumacz, fotograf, operator kamery, montażysta. Wyprawa to marzenie aktora. Długo rodziło się w bólach – podobnież tego powodem był kryzys, czyli yeti ogólnoświatowej ekonomii. Wszyscy o nim mówią, ale nikt go nie widział. W końcu pojechali na wyprawę do tajgi i tundry syberyjskiej. Dziwne, że nie zauważyłem nawet jednego zdjęcia z tego przedsięwzięcia. Może gdzieś było.
4 komentarze do“A w Łodzi targi foto video Anno Domini 2010”
witam. pełna wystawa 30 prac z wyprawy Mateusza była na antresoli hali nr 1. A opowieść i 2 godzinna prezentacja w sali konferencyjnej. To tak w nawiązaniu do ostatniego zdania :-)
Szum jest dobry, ziarno też – ale trzeba znać odpowiedni czas i miejsce ;-)
Tomasz Tomaszewski wykładał o swoim warsztacie pracy – dla niego było WARTO!
Canon to bida z nędzą, na stoisku nie było w zasadzie nic prócz krzeseł. Powinni oficjalnie podziękować firmie „Fotoaparaciki” na pieterku. Oni mieli full opcję szkieł, body i akcesoriów… Kuriozalne, ale prawdziwe.