Bin laden grasuje pod Łukowem

Po zamachach, w których ucierpiały ofiary… Sprawca chciał wyrwać się z zamknięcia… Uknuwszy plan niecnych uczynków naszych, szukać wyruszyliśmy nowych targetów. Jednakże niektóre cele, nie nadawały się do pogwałcenia prawa. Patrolowaliśmy okolicę rządni siewcy strachu i grozy… Czujnością nie ustępując łowcom wytrawnym… „W życia wędrówce, na połowie czasu / Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi / W głębi dziwnego znalazłem się lasu…” Zaiste las ten dziwami był wypełnion ?-] Lecz niektóre targety były za małe, by „wywołać szok i ekstremalne zastraszenie jednostek, grup, społeczeństw lub rządów, czego efektem mają być wymuszenia pożąda”… NIEbezpieczne! Rażenia chcieliśmy uniknąć! Spotkaliśmy też w naszej wędrówce do kresu nocy kwiat łukowskiej młodzieży… Jak i inne kwiaty… Papaver rhoeas – „roślina trująca, zawiera biały sok mleczny, w którego skład wchodzi lekko trujący alkaloid readyna i małe ilości papaweryny. Płatki zawierają także antocyjan ? mekocyjaninę oraz związki śluzowe”… Ostrożnie wypatrywaliśmy, lecz… w końcu Bin Laden dał dyla. Kąsnął też Pana w udko… Bydlaku burkowo-kundlowy! W myślach jego plątały się „akty przemocy (lub groźby ich użycia) zastosowane pośrednio lub bezpośrednio na rozmaite struktury”… Ostro biegał, szukał, węszył, niuachał… Był bez względu na wszystko absolutnie bezwzględny! Wszystko, co stawało na jego drodze… [DOBRZE ZEŻREĆ ŻUBRA!] WSZYSTKO kończyło marnie [ch%3@j]… „Marność nad marnościami, strach wielki ogarnął wszystkich, którzy o tym słyszeli. ….. płacz i zgrzytanie zębów – cierpienie, spóźniony żal za winy”… Bin jest dziki, Bin jest zły…. Bin ma bardzo ostre kły… Kto spotyka w lesie Bina Tego prądem się zarzyna! Pzaurami się wywraca! Taka to ciężka praca, co nie zawsze popłaca! W końcu zmierzchać poczęło i na wracanie nas WZIĘŁO. Mam nadzieję, że nie zostanę wysadzony przez „terroristen” ;-] To przyczynek do kwestii, kiedy kończy fotografia a zaczyna grafika. Bywam ostatnio całkiem często na deviantarcie i ten problem na tym portalu jest wszechobecny. Tzn. oglądając prace użytkowników, pojawia się praktycznie non stop. Na „dewianta” trafiłem przypadkiem. Szukałem pędzli do projektów, nad którymi pracowałem. Chodzi o koszulki z nadrukiem. Sprawa niełatwa, bo trzeba trochę inaczej patrzeć na czarną bawełnę, a inaczej na szarawy, gazetowy papier. I raczej niewskazane jest wrzucanie prostokątnych zdjęć jako nadruki na koszulki. Zdjęcia wyglądają jak klocki, dlatego trzeba im trochę „poszarpać” krawędzie. Anyway. Kiedy fotografia staje się grafiką? Po pogrzebaniu na „dewiancie” – okazyjnie – zajrzałem na bloga Kaliny i jej ostatnie, wówczas, prace. I się zdziwiłem komentarzami. Wszechobecny zachwyt nad opracowaniem. Oj, „dewiant” jednak wypacza ;-]. Ja zobaczyłem gotowy przepis na kalinową obróbkę: golden frame, pattern, tekstura (albo i dwie), photoshopowe fiku miku z warstwami i kryciem. Swoja drogą w komentarzach zawsze jest poklepywanie się po pupciach i mizianie noskami. Bezsens i beznadzieja. No, ale trzeba wiedzieć, że blogi topowych fotografów to „chłyt marketingowy” (często gęsto wypełnione artykułami-preclami...

Czytaj dalej